To niesamowite, że jestem już mamą od 4 miesięcy. Pamiętam jak dziś jak jeszcze w ciąży pisałam TEN wpis o planowaniu wyprawki. Wtedy niczym pilna uczennica wertowałam blogi i instagram tworząc listę wszystkich „niezbędnych” rzeczy dla niemowlaka. Skompletowanie wyprawki nie należy do najłatwiejszych gdy zewsząd kuszą piękne wzory! Jeszcze trudniej jest gdy spodziewamy się pierwszego dziecka i nie mamy żadnej wiedzy w tym temacie. Ostatecznie przeanalizowałam wszystko tak na chłopski rozum i wykreśliłam 1/3 listy. Oczywiście tak jak każdej mamie mi również zależało na tym, aby maleństwu zapewnić wszystko co najlepsze. Jednocześnie nie chciałam przesadzić z ilością rzeczy i wydać niepotrzebnie pieniądze na… czy się udało? Od urodzenia Zosi wiele razy zdarzyło mi się pomyśleć, że pewne rzeczy zdecydowanie ułatwiły nam codzienne funkcjonowanie oraz cieszyłam się, że z niektórych zrezygnowałam. Dlatego dzisiaj wymienię moje wyprawkowe hity i kity przy czym tych drugich jest zaledwie kilka.
Wyprawkowe must have
Nie będę tutaj pisać o rzeczach oczywistych takich jak łóżeczko czy ubranka. Skupię się na produktach bez których teoretycznie można się obejść i których zakup stał dla mnie pod znakiem zapytania. Poniżej moje wyprawkowe hity.
Rożek niemowlęcy
Zosia od początku, jeszcze w szpitalu, była zawijana przez położne niczym tortilla. Robiły to z taką łatwością i wprawą, że mogłam tylko pozazdrościć bo moje próby owijania nie były tak udane. Przyznam, że całkowicie zapomniałam o tym, że rożek kupiliśmy i leży na dnie szuflady… dopiero mama mi o nim przypomniała i okazało się, że Zosia bardzo lubi spać zawinięta w niego. Nocki okazały się spokojniejsze… Czy niezbędny? Niby nie, bo szybko staje się bezużyteczny, dziecko z niego wyrasta. Mimo wszystko warto go mieć i my kupiliśmy swój w Biedronce za jakieś 30zł… myślę, że nie trzeba tutaj inwestować w coś droższego.
Smoczek
O swojej smoczkowej „porażce” pisałam także w podsumowaniu pierwszych trzech miesięcy Zosi. Gdybym w szpitalu nie podjęła decyzji o podaniu go małej to pewnie moja przygoda z karmieniem piersią szybko by się skończyła. Nasze dwa ulubione smoczki mieliśmy od Lovi oraz NUK.
Laktator i butelki
Tutaj miałam największy dylemat. Czy kupować jeszcze przed porodem? Kupić ręczny czy elektryczny? Zdania znajomych mam były mocno podzielone. Uznałam, że muszę tutaj zaufać intuicji. A ona podpowiadała mi, że laktator da mi choć trochę wolności kiedy będę jej potrzebować… dzięki temu dobrodziejstwu mogliśmy iść na 30stkę do koleżanki. Mogę również zostawić małą z tatą i wyjść choćby na zakupy. Zosia nie je regularnie, więc nie miałabym tego komfortu nie mając laktatora. Zdarza się, że już po godzinie od karmienia domaga się go ponownie… Jeśli nie czujecie potrzeby wyjścia z domu bez dziecka albo wiecie, że nie będziecie go zostawiać z kimś dłużej niż na godzinę to poczekajcie z laktatorem do porodu. Może nie będziecie mieć problemu z laktacją i się Wam nie przyda. Dla mnie to była najlepsza inwestycja… laktator Lovi Prolactis sprawdza się do tej pory i pewnie jeszcze nie raz się przyda.
Jedyna modyfikacja to butelka – Zośka zdecydowanie bardziej toleruje butelkę od NUK niż tą dołączoną do laktatora. Przy okazji polecam inne produkty firmy – pierwszy smoczek, szczotka do włosów z której nie wypada włosie oraz gryzaczek są u nas w ciągłym użyciu ♥
Kokon niemowlęcy
Kolejny przedmiot to kokon niemowlęcy, który uważałam za zbędny wydatek i wyprawkowe kity. A z drugiej strony chciałam go mieć bo na Jukki.pl takie ładne wzory… Z rozsądkiem wygrała chęć posiadania. I bardzo jestem z tego powodu zadowolona! Po pierwsze malutką Zosię mogłam bez obaw, że się sturla położyć w kokonie na kanapie. Ma jeszcze jeden plus! Każda mama zna ten moment kiedy odkłada dziecko, które śpi na rękach a ono… otwiera oczy i jest znów gotowe do zabawy. Gdy malutka miała dni typu „nie odłożysz mnie mamo” zdarzało mi się usypiać ją na rękach w tym kokonie! Odłożenie jej było wtedy dużo łatwiejsze. No i co tu ukrywać… cieszy oko – kruszynka w kokonie wygląda słodko ♥ Obecnie mamy dwa – jeden kupiliśmy a drugi otrzymaliśmy i oba się przydają.
Kocyki
Nie tylko pięknie wyglądają ale też mają ogromną ilość zastosowań. Mamy kilka, z różnych materiałów, idealne na różne temperatury. Na podłogę do zabawy, do wózka, do przykrycia zamiast kołderki. W każdym pokoju jest przynajmniej jeden pod ręką… Niby można przykryć zwykłym kocykiem. Ja jednak zwracałam uwagę żeby zgodnie z zaleceniami MamyGinekolog był to kocyk dziany – przepuszcza powietrze dzięki czemu nawet gdyby dzidzia się nim nakryła to może oddychać.
Poduszka Cebuszka – hit ciążowy
Poduszka dla Mamy i Maluszka. Dzięki niej w ciąży dużo lepiej mi się spało. Obecnie używam jej do karmienia. Coraz częściej leży też na niej Zosia ułożona na moich kolanach – co poradzić – chce widzieć coraz więcej i leżenie na płasko jest już dla niej czasami nudne. Zwróćcie uwagę na jej wypełnienie! Ta od CebaBaby układa się idealnie dzięki wypełnieniu jej małymi kuleczkami ♥ Polecam!
Karuzela do łóżeczka i mata do zabawy
Niepotrzebna na początku stała się niezbędna w drugim miesiącu. Zosia nie chciała ani na chwilę zostać sama w łóżeczku. Nie mogłam zjeść bez niej ani się ubrać bez jej płaczu. Samo patrzenie na zabawki już jej nie satysfakcjonowało, musiało coś grać lub grzechotać. Wybór był tak ogromny, że szło zwariować… w końcu zamówiłam tą którą polecała jedna z Was i jesteśmy z niej zadowoleni. Rozmowy z misiami stały się poranną rutyną a ja mam wtedy 15 minut na ogarnięcie się. Myślałam, że jest to zbędny wydatek a jednak bez niego nie wyobrażam sobie codzienności.
Małpi gaj jak nazywamy pożyczoną matę edukacyjną również polecam. Mamy też zwykłą ale śliczną matę od Jukki.pl i używamy obu w zależności od sytuacji. Mata interaktywna jest świetna w południe gdy Zosia jest aktywna i chętnie sięga po wiszące nad nią zabawki. Z kolei mata od Jukki jest idealna gdy Zosia wieczorem ma jeszcze chęć na zabawę ale nie chcę żeby miała zbyt dużo bodźców przed snem. Oczywiście ta druga może być zastąpiona po prostu grubszym kocykiem.
Kity wyprawkowe czyli niepotrzebnie wydane pieniądze
Na szczęście nie mam ich za dużo i raczej należą do drobnych wydatków. Z tego powodu mogę z ręką na sercu napisać, że research który zrobiłam w ciąży był bardzo dobrze przeprowadzony.
Termometr do kąpieli
Czy ktoś go używa? Bo ja nie użyłam ani razu… Najpierw zapomniałam a później okazało się, że Zosia lubi kąpać się w wodzie, którą jej tata uważa za zbyt gorącą a mama za letnią 😉 Dlatego uważam to za kit, termometry ładnie wyglądają, ale temperaturę można sprawdzić starym sposobem – umoczyć łokieć.
Gruszka do nosa
Jakie to badziewie to mała głowa! Myślałam, że przyda się coś takiego podręcznego ale było do kitu. Polecam od razu kupić aspirator typu Katarek podłączany do odkurzacza. Obecnie zostaliśmy wybrani do testowania super aspiratora Nosiboo Pro i szczerze – jest zajebisty! Ale kosztuje niemało… Tak czy inaczej wyposażcie się od razu w coś lepszego a tradycyjną gruszkę omijajcie z daleka.
Więcej kitów nie pamiętam
I tyle. Aktualnie nie ma więcej rzeczy, które kupiliśmy a nie używamy. Po prostu z wielu rzeczy zrezygnowałam już na etapie kompletowania wyprawki. Jestem ciekawa czy moje wyprawkowe hity i kity pokrywają się z Waszymi czy macie zupełnie inne spostrzeżenia? Dajcie koniecznie znać w komentarzu – pomóżmy przyszłym mamom poznać za i przeciw. Każde dziecko jest inne, każdy rodzic jest inny i każdy ma inne potrzeby bo inne życie prowadzi. Czekam na Wasze opinie 🙂
Marlena
Drogi czytelniku! Jeżeli spodobał Ci się mój wpis, lub uważasz, że komuś może się przydać, będzie mi bardzo miło jeżeli go polubisz, skomentujesz i/lub podasz dalej. To dla mnie sygnał, że podoba Ci się to co robię. Nic tak nie mobilizuje do dalszej pracy jak Twój odzew!
4 komentarze
Wszystkie hity również używamy i polecamy. A Twoje kity, nam pomagają w codziennych czynnościach. Teraz jak Mała chora to ciągle używamy gruszki, bo nie wyobrażam sobie podłączyć katarka do odkurzacza. Choć leży i czeka aż starzy się przekonają ? a termometr-konieczność! Inaczej ja kąpałabym dziecko w zimnej wodzie, a mąż w parzącej ? myślę, że każda Mama po pierwszym dziecku sama zweryfikuje co się przydaje, a co nie?
Właśnie:) bo każde dziecko inne. Kochana wypróbuj ten katarek na sobie 😉 serio u mnie to jest super sprawa! 2 minuty i po katarze:)
U mnie największym kitem był rożek. Moja Zosia tak jak Twoja urodzila sie w sierpniu i wraz z powrotem do domu rożek został schowany do szuflady. Ciesze sie ze nie posluchalam rad koleżanek i nie kupiłam od razu kilku na zmianę. Nie przydała się mi również poduszka do spania w ciąży. Kupiłam taką w kształt litery C i ani mi się dobrze na niej nie spało z brzuchem ani nie umiem na niej karmić. Chyba teraz bym kupila taki mały rogalik do karmienia. Natomiast termometr jest absolutnym hitem. Tylko mamy taki na podczerwień. Po pierwsze moge zmierzyć temperaturę mleka które podaje po odmrozeniu. Po drugie sprawdzam wodę do kąpieli bo aktualnie przygotowujemy się na basen i musimy ja znacznie obniżać. No i robimy pomiar temp ciała. No i laktator. Nie kupowałam bo nie wiedziałam czy się przyda. Od początku nie miałam pokarmu i nie szło nam karmienie i któregoś dnia mój P musiał na gwałt jechać i kupować. Używam codziennie, głównie żeby podtrzymać laktacje. Co do pozostałych rzeczy które opisalas czyli mata karuzela czy kocyki to zgadzam się w pełni.
Dziękuję za to że napisałaś argumenty przemawiające za i przeciw 🙂 każde dziecko jest inne, więc warto żeby osoby czytające ten wpis mogły przeczytać również komentarze 🙂 Co do rozka to nawet nikt mi nie mówił żeby kupić kilka. Na szczęście;) bo tak jak pisałam dziecko szybko z niego wyrasta. Pozdrawiam:)